Siedzę w oknie i patrzę na
otaczający mnie świat. Ale czy to ten prawdziwy? Dobrze wiem, że
nie. Moja planeta nie jest prawdą. Nie stworzyła jej przyroda,
stworzył ją człowiek. Tak bardzo chciał być bliżej Słońca,
tak bardzo chciał nad nim zapanować… Spoglądam w Niebo. Ale czy
jest to prawdziwe Niebo? Chyba takie samo jak nasza Planeta. Tłumaczą
nam, że dzięki niej możliwe jest przeżycie w tak bliskiej
odległości od Słońca. Na niebieskiej poświacie rozciągającej
się nad moją głową widzę inne planety, ale te prawdziwe. Małego
Merkurego, który zaopatruje naszą Planetę w środki potrzebne do
życia. Dalej Wenus, zwaną krainą zakochanych. Byłam tam raz,
chociaż nie zauroczyła mnie swoją gościną. Patrzę dalej:
Ziemia. Skupiał na niej dłużej wzrok. W dzisiejszych czasach mało
znacząca planeta, chociaż na historii uważana jest za Matkę
naszego gatunku. Przyglądam jej się. Nasze prowizoryczne Niebo
pokazuje planety w dość dużej skali, więc mogę się jej lepiej
przypatrzyć. Dlaczego to robię? Czemu nagle zaczęłam zastanawiać
się nad bytem tej małej planety? Otóż ponownie zostaje wysłana
na Wymianę Międzygalaktyczną. Czyli 10 dni pobytu na wybranej od
górnie planecie. Dzieci z arystokratycznych rodzin co roku mają
możliwość Podróży (nazywam tak czas pobytu na Wymianie) do
obcych planet w ramach edukacyjnych. Mój ojciec jest
Głównodowodzącym Inżynierii naszej Planety, dlatego przysługuje
mi takie prawo. A dzisiaj mam dzień odjazdu. Spoglądam na swój
pokój. Moje roboty spakowały mi już najpotrzebniejsze rzeczy.
Spoglądam w kąt pokoju. Leży tam mój mały robocik – Cyber Pies
4000v Premium. Następna imitacja. Tym razem zwierzęcia. Nigdy nie
widziałam żadnego psa. Chyba, że w książkach. Mój Cyber Pies
jest w spoczynku. Podłączony do Gniazdka ładuje się, aby nie
brakło mu energii podczas Podróży. Staruszek ma już swoje lata.
Parę dni temu musiałam go oddać do naprawy, bo odpadło mu jedno
ucho. Od tej pory poinformowano mnie, że będzie pobierał więcej
energii. Więc pozwalam mu teraz na jej wyższą dawkę. Tata
zaproponował mi nowego Cyber Zwierzaka, ale uparłam się, że ma
zostać, a on nie protestował. W końcu dostałam go od mamy, kiedy
byłam malutka. To jedyna rzecz, która mi ją przypomina po śmierci.
Zeskakuję z okna i idą w stronę drzwi.
- Helios – wołam Cyber Psa po
imieniu, które dostał na cześć greckiego tytana, który uosabiał
się ze Słońcem. Widzę jak z Gniazdka wychodzi mały kabelek i
chowa się w blaszanym ciele mego Cyber Psa, a następnie zielone
lampki, zastępujące mu oczy, patrzą na mnie wyczekująco. Jedną z
ciekawych funkcji tych urządzeń są właśnie oczy. Mój Cyber
Zwierzak został tak zaprogramowany, aby w pewnym stopniu pokazywać
swoje uczucia. Chociaż, według mnie ten Cyber Pies posiada więcej
uczuć niż niejeden mieszkaniec Planety. A oczy właśnie wskazują
na uczucia tych robotów. Zielony kolor lampek wykazuje
zainteresowanie, niepewność. Żółty – szczęście. Czerwony –
złość. Czarny – nienawiść lub smutek. Oczy moje Cyber Psa
świecą na zielono. Często właśnie ten kolor faworyzuje w
uczuciach Heliosa. Niektórzy uważają, że jako przestarzała
maszyna nie rozróżnia uczuć i może okazać się niebezpieczna,
ale ja wiem, że Helios – wrażliwy na moje humory, nie potrafi w
inny sposób wykazać zainteresowania moją osobą.
- Jedziemy na dół – informuje
go, a ona powoli macha do mnie swym metalowym ogonkiem. Jest cały
biały – czyli taki jak chciałam. Ma tylko czarne jak węgielki
uszy. Jest malutkim robocikiem. Większość Cyber Psów moich
znajomych jest większa od nich samych, ale ja wolałam zostać przy
wersji Mini. Na szyi ma dekoracyjny radio-odbiornik z wyrytymi
złotymi literami swoje imienia.
Staję przed drzwiami, a one
mechanicznie otwierają się i przepuszczają w ogromny korytarz.
Mimo iż posiadam duży dom, nie robi na mnie szczególnego wrażenia.
Wszystko tutaj jest takie samo. Nic się nie zmienia. Nawet kolory
ścian są takie same – białe. W korytarzu jest pusto. Kiedy byłam
na Wenus, ściany domów uginały się dosłownie od dodatków
przypinanych do ścian: obrazków, dywanów, fotografii. Tam ludzie
przypinali wszystko co mieli pod ręką. Na Artifical Planet nie ma
takich zwyczajów. Dlatego nasza Planeta uchodzi na zimną, mimo tak
bliskiego kontaktu ze Słońcem. Wraz z Heliosem przechodzimy na
drugi koniec korytarza. Przed nami otwierają się srebrne drzwi
windy. Wchodzimy do metalowej skrzynki, a głos komputera wita się z
nami.
- Dzień Dobry, panienko Sanny. Na
które piętro sobie panienka życzy jechać? – uprzejmie pyta.
- Mam na imię Sann, głupi robocie
– irytuję się, gdyż musze jej to powtarzać za każdym razem,
kiedy mam zamiar użyć windy – Na 00.
Czuję jak winda się przesuwa, a po
chwili znajduje się na Segmencie 00, gdzie powinien oczekiwać mnie
mój ojciec.
Mimo to spotykam Robot Nanie –moją
opiekunką po śmierci matki, a mimo upływu czasu, ojciec zostawił
ją w naszym domu, póki dysk sam jej nie padnie. W stosunku do niej
jest bardzo sentymentalny.
- Witam, panienko Sann – mówi i
lekko przechyla się do przodu. Kiedyś witała mnie lekkim ukłonem.
Teraz jej stare receptory nie pozwalają na to, a upiera się, że
nie potrzebuje nowych. Należy do samowolnych robotów, więc ojciec
szanuje jej decyzje.
- Gdzie mój ojciec, droga Nianiu?
Miał tu mnie oczekiwać.
- Musiał stawić się w
Gangalionie. Pilne wezwanie. Za parę dni ludność zacznie osiedlać
Uran, a pan Syriusz musi nadzorować plany budowy – wytłumaczyła
Niania. Nie jestem ucieszona tym faktem. Chciałam, aby ojciec
towarzyszył mi przed Podróżą. Chociaż wiem, że teraz, kiedy
nasz gatunek zasiedla nową planetę, jej organizacja jest ważniejsza
niż odprowadzenie ma nie Statek. Mimo to, nie lubię Gangalionu.
Zabiera większość czasu ojcu, który powinien być przy mnie, a
ciągle jest w Gangalionie. Jest to centrum naszej Planety, a zarazem
Kierownictwo Drogi Mlecznej – naszej galaktyki. W dodatku na
urzędach zasiadają puszyści faceci, bez krzty rozumu, którzy
nakazują nam śmiać się z ich małostkowych żartów.
- A więc kto odwiezie mnie na
statek? – pytam zrezygnowana Cyber Niani.
- Karpo, narzeczony panienki –
informuje mnie robot, a ja ze świstem wypuszczam powietrze z płuc.
Karpo Once – krewny mojej matki. Zanim się urodziłam
postanowiono, że będę jego przyszłą żoną. Nic dziwnego. W
sferze arystokracji to rodzice wyszukują nam małżonków. Nie
lubię Karpo, chodź ojciec mówi, że to bardzo dobra partia. Jest
przystojny, wysoki, elegancki, umie się wysławiać, ale brak mu
tego czegoś, abym to ja mogła mu ulec. Więc, póki nie osiągnę
dojrzałości, postanowiliśmy pozostać na stosunkach
przyjacielskich. Jedyną zaletą jaką widzę w tym chłopaku, jest
jego nazwisko. Nie chodzi mi o jego majątek. Po prostu jestem rad,
że w przyszłości będę mogła posiadać nazwisko, takie jak moja
matka. A moje dzieci będą nosiły imiona księżyców Jowisza, tak
jak Karpo czy moja matka – Ananke.
- Panicz czeka – Cyber Niania
wskazuje mi szklane drzwi, za którymi znajduje się mój przyszły
mąż. Kiwam tylko niej i odchodzę w jego stronę.
Szklane drzwi rozwarły się przede
mną, a ja wyszłam na Atmosferę – kolejny sztuczny twór naszej
Planety. Na Wenus nie potrzebowali tylu wynalazków, a my żyjemy w
całkowicie sztucznym świecie.
Słysząc szelest otwierających się
drzwi, Karpo szybko zwrócił się w moją stronę. Podszedł blisko
mnie i jak zwykle, ujął mnie za rękę i pocałował. Jest to miły
gest. Na innych planetach również go powtarzają, dlatego jako
nieliczny nie jest dla mnie sztuczny. Mimo to, inny czynnik może na
to wpływać. Ród Once wywodzi się z dalekiego Jowisza. Byli
pierwszymi ludźmi, którzy zamieszkali go po zamarznięciu gazu z
którego był zbudowany. Dlatego też gesty Karpo wydają mi się
takie prawdziwe. Dobrze też wiem, że jestem jedyną osobą, która
trzyma go na tej planecie. I bardzo dobrze wiem, że po naszym
małżeństwie przeniesiemy się na Jowisz, gdzie spędzę ostatnie
dni mojego życia i już nigdy nie zobaczę Artifical Planet. Nie
lubię tej sztuczności. Jednak wychowałam się tutaj i trudno jest
mi zrozumieć, że kiedyś będę musiała opuścić to miejsce.
Karpo bierze mnie za rękę i
prowadzi do Kabiny – pojazdu elektrycznego, którym poruszamy się
po Planecie. Otwiera przede mną klapę i pomaga mi wejść do
środka. Usadawiam się na fotelu i patrzę w przestrzeń przez
szklaną szybę Kabiny. Rozmyślam, że za parę godzin zobaczę
Matkę Artifical Planet – Ziemie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ładnie proszę o komentarzyyk. ; d